Warto zobaczyć :)

9 kwi 2016

Rozdział 33 .. Wolna"

Budzę się w ramionach ojca, wpatruje się we mnie oczami które po nim mam.
 - Muszę Ci o czymś powiedzieć - zaczyna dość poważnie.
 - Wiec mów - wzdycham spodziewając się kolejnej dawki okrucieństwa jakie tatuś wyczynia.
Valentine gładzi moje włosy.
 - Twój brat ode mnie uciekł.. Dołączył do Lilith, coś planują, ale zupełnie nie wiem co - stwierdza.
 - Jonathan - zrywam się gwałtownie.
 - Och! Spokojnie, ona mówiła mi, ze nie zrobi mu nic złego - szepcze.
Stoję przed łóżkiem zaraz obok okna. Promienie porannego słońca oświetlają moje ciało.
Włosy mam potargane, stoję pewnie.. Wręcz jestem gotowa do walki.
 - Jakoś jej nie wierzę - mówię oschle.
 - Martino, wiesz czasem zbyt bardzo negujesz demony - rzuca.
Prycham.
 - I kto to mówi?! Morderca podziemnych - przewracam oczami.
 - To co innego - stwierdza.
 - Nie wydaje mi się, zapomniałeś co powinni robić nocni łowcy? Ach! No tak zabijać demony, a nie poziemnych - warczę.
Valentine kręci głową.
 - Od kiedy ty tak szanujesz kodeks ? - pyta.
 - Może i nie przestrzegam zasad Clave, ale to nie zmienia faktu, że zasady Raziela są dal mnie ważne - wzdycham.
 - Twój brat zaatakował instytut Paryski - rzuca nagle.
 - Źe co ! - krzyczę.
 - No cóż, stworzył z Lilith kielich który zamienia nefilim w poddanych jemu, dość ciekawa wizja świata. Nawet Fearie go poparły - stwierdza.
 - To się nie skończy dobrze - oznajmiam.
 - Jak to nie ? Clave nas po parło - szepcze.
 - Po pierwsze ciebie, a po drugie co ?! - wzdrygam.
 - Cóż nie chciałem cię wczoraj martwić - mężczyzna się podnosi i staje obok mnie.
 - Martwić ?! Nie to złe słowo.. Jestem cholernie zła, mam ochotę przebić jej serce mieczem zamoczonym w krwi anioła by piekielnie bolało - prycham
Ojciec kładzie rękę na moim ramieniu.
 - Nienawiść jest naszą rzeczą, Morgernstern wiesz, że to nazwisko nosi również szatan? Lucyfer Morgernstern, najpiękniejszy z aniołów. Najmniej uległy, wyzwolony, wolny - stwierdza.
 - Okrutny, podły i przebiegły -dodaję.
 - Nawet nie wiesz jak wiele przegapisz. Nawet Clave będzie chciało bym nimi rządził to kwestia czasu, a raczej działań twojego brata. W sumie skoro ich popierasz, a oni uległą pode mną to i ty będziesz w Kręgu - stwierdza.
 - Nie popieram Clave, ani ciebie..  Tak trudno pojąć ci, że mam swój światopogląd - rzucam.
***                ***                    ***                    ***                   ***                   ***        
Kilka godzin później..

Po dość długiej rozmowie z ojcem, nie zostało mi nic do zrobienia po za salą do ćwiczeń.
Te wszystkie przyrządy do ćwiczeń, to wszystko od zawsze było moją drogą ucieczki.
Nie wiem jak długo już tu jestem, ale zdążyłam już pościerać sobie skórę. Z każdym ciosem, z każdym podciągnięciem się na drążku, coraz więcej małych kropelek krwi pojawia się na moich dłoniach. Rany mnie lekko pieką, ale mało mnie to obchodzi.
 - Och! Córeczko, córeczko... Siedzisz tu tak długo.. Dała byś sobie spokój. Już doprowadziłaś swoje ciało do stanu gdzie konieczne jest użycie runy - stwierdza.
 - Przesadzasz - walę w worek do ćwiczeń.
Ojciec łapie mnie za ręce.
 - A widziałaś swoje dłonie - pokazuje mi dłonie na których jest krew, to pewnie od walenia w ścianę.
 - Tak - rzucam.
 - Czasami jesteś cholernie lekko myślna - przewraca oczami i wyjmuje swoją stellę. Po czym kreśli prosty wzór runy uzdrawiającej.
 - A, ty uparty - prycham.
 - Nie dajesz za wygraną - uśmiecha się.
Tata podchodzi do półki i bierze z niej dwa drewniane miecze, jeden mi rzuca.
 - Pokonaj mnie, a pozwolę ci znaleźć brata, jeśli powalisz mnie i ostrzem mojej klatki piersiowej w miejscu serca, ale jeśli ja wygram zabijesz dla mnie jedną osobę z nocnych łowców. Zgadzasz się ? - pyta.
Przygryzam wargę.
 - Dobrze - rzucam.
Kiwam głową na niego by zaczął.
Jego ruch dość wcześnie przewidziałam, więc uniknęłam go i w dodatku udało mi się zaatakować.
Ruch za ruchem, drewniane miecze wydają huki. Nie mam wyboru, wytrącam miecz ojcu z ręki, mój również wypada. Zaczyna się walka w ręcz. W tym jestem równie dobra. Powalam ojca i biegnę po miecz.
Z rozpędu skaczę na niego i przytrzymuję miecz przy jego szyi.
 - Wygrałam - uśmiecham się.
 - Nie trafiłaś w serce - stwierdza.
 - Bez głowy również nie da się żyć - prycham.
 - Poprawiłaś się, byłem pewny, że przegrasz - ojciec jest zirytowany.
 - Ale umowa to umowa, tylko że najpierw zobaczysz kto podpisała ze mną sojusz - oznajmia.
 - Clave ? - pytam.
 - Tak - mówi z wyższością.
  ***              ***                   ***                             ***                              ***
Gdy widzę te wszystkie znajome twarze przypomina mi się wiersz, dosyć sławnego w Europie poety. Żył w okresie gdy Rosja na zbyt wiele sobie pozwalała.
( Wiersz Czesława Miłosza ,, Który skrzywdziłeś")
Wzdycham.
 - Na pewno nie chcesz do mnie dołączyć ? -pyta mnie ojciec.
 - Nie - rzucam.
 Zaczynam cytować wiersz, tak dobrze mi znany.
 - Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając,
Gromadę błaznów obok siebie mając
Na pomieszanie dobrego i złego,

Choć by przed tobą wszyscy się skłonili
Cnotę i mądrość tobie przypisując,
Złote Medale na twą cześć kując ,
Radzi, że jeszcze jeden dzień przeżyli,

Nie bądź bezpieczny. Poeta pamięta.
Możesz go zabić - narodzi się nowy.
Spisane będą czyny i rozmowy.

Lepszy dla ciebie był by świt zimowy
I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta - każdy wyraz przeciągam.
(Czesław Miłosz)
 - Do nie zobaczenia - mówię i wychodzę.
 - Przyziemna - myślę.
Właśnie teraz jestem wolna.
***            ***                       ****                        ** *                         ***                       ***

- Naprawdę pozwoliłeś jej odejść - pyta były przedstawiciel  Clave.
 - Właściwie to ona tu wróci, potrzebuje jej by odnaleźć Jonathana, wiesz on ma słabość do niej i na pewno ją znajdzie - rzuca Valentine.
 - Czy to bezpieczne ? - przekręca głowę.
 - Ależ oczywiście, on jej nie skrzywdzi. To jedyna osoba na której mu zależy, jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Więc czemu tego nie wykorzystać? Trzeba mu pokazać, że to ja tu rządze - oznajmia mężczyzna o jasnych włosach.
 - Racja, Panie - kiwa głową.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem nie wyrabiam się, ale to niestety mój brak czasu, zaraz zabieram się do pisania LBA.
Szkoła itd. po części brak weny i motywacji xDD
Komentujcie :*
Miłego dnia/wieczora/ nocy

3 komentarze:

Zostaw komentarz :* To nie boli, a cieszy autora, więc doceń moją pracę :3