Warto zobaczyć :)

1 sty 2016

Rozdział 1 ,, Przepowiednia"

Budzę się, spoglądam na zegar pokazuję godzinę jedenastą. Niechętnie wychodzę z pod ciepłej, pierzastej kołdry. Podchodzę do szafy, jest wielka tak jak mój pokój. Pełno w nim broni, zdecydowanie za dużo. Poprawiam odruchowo grzywkę. Otwieram szafę i wyjmuję strój bojowy, czerń jest wszędzie..
Przeglądam się w wielkim lustrze w środku pokoju, nawet nie zdawałam sobie sprawy jak marnie teraz wyglądam. Włosy mam okropnie potarganie, momentalnie zaczynam współczuć swojej szczotce, już wiem że to mnie zaboli. Krzywię się na samą myśl. Na szczęście, podobno ta szczotka robi bezboleśnie, zobaczymy.
Wchodzę do czarnobiałej łazienki z prysznicem i wielką wanną, czarna umywalka i wielkie lustro pozwalają mi wykonać podstawowe poranne czynności.
Niezła szczotka, nie wierze że będę musiała przyznać 1:0 dla niej.
Przewracam oczami i związuję włosy w koński ogon. Powolnymi ruchami wciągam na siebie strój nocnej łowczyni i zaczynamy zabawę w o mój Boże jestem z szlachetnego rody Morgernstern więc jestem damą. Ta jasne, wcale nie udaje tego dla satysfakcji ojca, wcale..
Wychodząc z łazienki patrzę na zegarek, jedenasta czterdzieści pięć. Cholera o dwunastej jestem umówiona z Alec'iem, Szybko pakuje moją ulubioną broń i miecz rodowy ( od tatusia), wręcz wybiegam z pokoju w kierunku schodów. Glany na moich nogach pukają z donośnym dźwiękiem o dębową podłogę. Z braku czasu zjeżdżam po poręczy schodów. Z gracją ląduję na podłodze i biegnę do drzwi. Otwieram je szybko i biegnę do bramy przez którą właśnie wchodzi ojciec.
 - Hej tato ! - krzyczę na powitanie i mijam go w biegu.
 - Część słońce ! Gdzie idziesz ? - pyta.
 - Do Alec'a ! - okrzykuję.
Biegnę prosto do naszego ulubionego pagórka z którego widać Alicante.
To jakieś pięć minut biegu od mojego domu. Muszę się skupić by nie uderzyć w drzewo, w końcu właśnie wbiegłam do lasu. Wypełnia go zapach sosny. Uwielbiam go. Liście szumią pod moimi nogami, właściwie to zaczął się właśnie styczeń, ale jak zwykle śniegu niema. Nie dziwi mnie to.
Dobiegam na miejsce, mój parabatai stoi już na pagórku.
 - Jestem ! - oznajmiam łapczywie łapiąc powietrze.
 - Jak zwykle zaspałaś - śmieje się tym swoim ironicznym tonem.
 - Wstałam o jedenastej ! Po prostu zasiedziałam się w łazience, ej przecież jestem na czas czego chcesz ode mnie - warczę.
 - Lubię się z tobą droczyć - śmieje się i ściska mnie na powitanie.
 - Dusisz - chichoczę.
Siadamy na trawie.
 - Myślisz, że dobrze robimy ukrywając przed rodzicami nasze zdolności ? - pyta mnie.
 - Tak, wiesz że jestem wstanie jednym spojrzeniem powalić armie, ale nienawidzę tego daru, używanie go jest okropne. Nie tyle, że boli, bardziej chodzi o to że nie zamierzam krzywdzić ludzi pod dyktando ojca. Wiesz jak to jest, nasze rody czasami mogą chcieć zbyt wiele jeśli wiesz co mam na myśli - mówię.
 - Najpierw Idrys, potem świat ? - przygląda mi się.
 - Dokładnie - potwierdzam.
 - Ja lubię swój dar władania ogniem - stwierdza.
 - Bo sprawia, że jesteś gorący - śmieję się.
 - Jak ty mnie dobrze znasz - przecież to oczywiste - uśmiecham się.
 - Mam dość tych kłamstw Tina - stwierdza.
 - Wiem, ja też, ale czy mamy jakieś wyjście ?  - pytam.
 - Ucieknijmy - proponuję.
Zamykam oczy.
 - Nie możemy - szepcze.
Otwieram je i wpatruję się w Alec'a.
 - Czemu to musi być takie trudne - syczy.
 - Nie wiem, ale pamiętaj o tym na co szykują się nasi ojcowie. Wojna to nic dobrego a jednak, musimy ją przetrwać, możliwe że ta cała przepowiednia nas nie dopadnie bądźmy dobrej myśli - uśmiecham się z powątpiewaniem.
 - Cholera masz rację, wojna zapomniałem o niej. Jak chcesz to wtedy ukryć musimy coś zrobić - stwierdza.
 - Mamy im powiedzieć ? - pytam i przygryzam wargę.
Chłopak tylko skinął głową.
 - Nie chce tego robić - szepcze.
 - Wiem Martina, ale nie mamy wyjścia. Wiesz o tym - oznajmia.
 - Wiem, zrobię to - szepcze.
                                                 ***        ***        ***         ***           ***

Alec stał przed drzwiami własnego domu. Bał się wejść do środka i powiedzieć o swoim talencie.
Wziął głęboki wdech i otworzył drzwi. Od razu skierował się do schodów prowadzących do gabinetu jego ojca. Kroki stawiał tak ostrożnie jakby podłoga pod nim miała zaraz runąć. Kiedy już po nich wszedł zapukał do gabinetu ojca.
 - Proszę - usłyszał jego poważny głos.
Przełknął ślinę i otworzył drzwi.
  - Cześć tato, muszę ci coś powiedzieć, a raczej pokazać - oznajmił.
 - Słucham cię synu - oznajmił opierając się o oparcie fotela.
Alec skupił się na swoich dłoniach na których pojawił się mały płomyk.
 - Chyba już nic nie muszę mówić - stwierdził chłopak.
  - Przepowiednia - mruknął ojciec.
 - Musimy cię wyszkolić - uśmiechnął się.

                                                    Koniec rozdziału pierwszego.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Dziękuję za uwagę i liczę na wasze komentarze. Piszcie jak się wam podobało i czy coś zmienić/poprawić. Jestem otwarta na sugestie :)
Do następnego rozdziału :*




6 komentarzy:

  1. Podoba mi się <3
    Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next ! :3
    PS: zapraszam do mnie !
    http://death-is-only-the-beginning-tmi.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zmienić? Tylko interpunkcję... ;)

    OdpowiedzUsuń

Zostaw komentarz :* To nie boli, a cieszy autora, więc doceń moją pracę :3