Warto zobaczyć :)

14 lut 2016

Rozdział 19 ,, Sny bywają ulotne"

 - Od razu lepiej co ?  - ojciec uśmiecha się miło.
 - Tak, gdzie jest mama ? Wiem, że ją masz - mrugam powiekami.
 - Zaprowadzę cię - mówi i wstaje.
Również to robię, wychodzę przez główne drzwi na korytarz.
Był dość szeroki w odcieniach brązu i czerwieni. Ozdobne żyrandole zwisały z sufitu.
Były złote, wyglądały nieziemsko.
 - Nie możesz pokazać jej nagrania ? - pytam.
 - No nie wiem, a powinienem ? - wzrusza ramionami.
 - Myślę, że tak. Chcesz ją tak całe życie oszukiwać ? Chociaż powinieneś zacząć od zdjęcia z niej zaklęcia nałożonego przez Clave. To raczej podstawa, tylko że ty nie trawisz podziemnych - przewracam oczami.
 - Ciekawe jak ? - ojciec jest wyraźnie zrezygnowany.
Kątem oka dostrzegam, że to sen. Ściana zaczęła się rozmywać, już wiem to moje marzenie.
Zawsze chciałam by ojciec okazał się dobry, żałuję że to było kłamstwem.
Upadam, lecę wiem, że gdy uderzę o dno obudzę się i zobaczę to co jest prawdą. To co robi mój ojciec.
Uderzenie sprawia, że otwieram oczy.
    Widzę pokój, nie poznaje go. Jest urządzony w odcieniach niebieskiego.  Podnoszę się i zauważam, że nie mam broni, cholera..
Podnoszę się z łóżka, mam na sobie. No nie tylko nie to, jedwabna fioletowa sukienka, okropnie nie praktyczna do walki. Przy łóżku stoją buty na obcasie w odcieniu gotującej się słomy. Wkładam je z lekką irytacją. Podchodzę do wielkiego lustra, w pokoju jest jasno. Po słońcu wnioskuję, że to okolice dwunastej. O dziwo nie jestem ani trochę potargana, mam idealnie zapleciony na lewym boku warkocz. Wzdycham z irytacją. Kieruję się do drzwi. Gdy je otwieram widzę dwóch wysokich mężczyzn. Uśmiecham się i szybko zdejmuje buty biorę je w rękę i biegnę. Oczywiście, że mnie gonią, ale ojciec nie umyślnie zostawił mi broń, co prawda nie za skuteczną, jednak zawsze coś. Do biegam do schodów. Zbiegam po nich pokonując po dwa, trzy schody na raz. Są one wykonane z ciemnego drewna, na dodatek okryto je czerwonym dywanem. Zeskakuje z nich zupełnie przykucając i znów zaczynając biec. Zauważam drzwi, rzucam się w ich kierunku.
Zamknięte, cholera..
Biegnę w lewo, doganiają mnie kiedy tak na nich spojrzałam wpadłam na ojca.
 - Gdzieś się spieszysz ? - jest rozbawiony, trzyma mnie nie ucieknę.
 - Tak do jakiegoś pierwszego lepszego wyjścia - szamoczę się jak zwierzę złapane w sieć.
 - Nie słoneczko nie uciekniesz - ściska mnie mocno w pasie przyciskając ręce do ciała.
Wypuszczam buty.
 - Załóż je - nakazuje.
Zakładam je zrezygnowana.
 - Puść mnie - znów zaczynam się szamotać.
 - Nie - mówi.
 - Puszczaj ! - krzyczę i szamoczę się tak, że utrzymanie mnie sprawia mu trudność.
 - Niegrzeczna dziewczynka, ale cóż tylko ja jestem w stanie cię utrzymać, nie mam co liczyć nawet na najsilniejszych. Dobrze się bawiłaś z tym paskudnym psem ? - syczy.
Wiem, że ma na myśli Luke.
 - Nie jest taki zły, chociaż Clave próbowało mnie zmusić do siedzenia na miejscu - stwierdzam.
 -  Jesteś łatwo wierna - prycha.
Przewracam oczami.
 - A ty cholernie pamiętliwy, to że jeden podziemny zabił dziadka nie oznacza, że są źli - mówię.
 - Clave, zrobiło ci pranie mózgu - rzuca.
Szamoczę się.
 - Oczywiście, że nie - zaprzeczam.
Ojciec zmusza mnie bym zaczęła iść.
 - Od kiedy ty mi się sprzeciwiasz ? - pyta.
 - Od niedawna, to fakt. Pożegnaj się z uległą mną - prycham.
Valentine otwiera drzwi i wrzuca mnie dosłownie na kanapę i zamyka drzwi jakąś runą.
Zaczynam się bać.
Wstaję i cofam się.
 - Boisz się ? - w jego głosie słychać dziwną nutę.
 - Tak ? - wzruszam ramionami.
 - Wiedz co teraz zrobię ? - pyta.
 - Nie - odpowiadam i cofam się o krok, napotykając ścianę.
Ojciec podchodzi do mnie, a ja próbuje znaleźć drogę ucieczki, pokój nie ma okien, tylko drzwi.
 - Co chcesz zrobić - przybieram bezpieczną pozycję do obrony.
 - Tylko pogadać w cztery oczy - stwierdza.
Wzdycham.
 - Słucham więc - staram się zachować spokój.
 - Chce byś wyszła za Jack'a - stwierdza chłodno.
 - Chyba cię do reszty popieprzyło, po moim trupie - syczę.
- Nie chcesz się przysłużyć sprawi, jak śmiesz być tak samolubna - przewraca oczami.
 - To moje życie i przysięgam na anioła, że nigdy nie wyjdę za tego dupka - warczę.
 - Nie jest zły, wiesz jak ważny jest dla nas sojusz z New Tomorrow - stwierdza.
 - Dla ciebie i Kręgu. Mam ile mam ci jeszcze przypominać, że w nim nie jestem - wiem, że zaraz moc wyjdzie ze mnie.
Ojciec zaciska dłonie w pięść.
 - Jesteś głupia myśląc, że Clave jest dobre - jest zły.
 - Muszę się pogodzić z tym, że mój tata ma takie zdanie o mnie - warczę.
Nagle do pokoju wbiega James.
 - Panie atakuje nas Clave - krzyczy i wybiega z pokoju.
 - Dobrze ci tak - śmieje się i mocą omamiam go na tyle by dojść do drzwi.
To już koniec, nigdy mu nie pomogę.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zaskoczeni ? Planowałam to od początku, ta historia ma wodzić za nos. Nic nie poradzę..
Lubię trollować ludzi :* Pozdrawiam i czekam na komentarze :*
Miłego dnia/wieczora/nocy <3

2 komentarze:

Zostaw komentarz :* To nie boli, a cieszy autora, więc doceń moją pracę :3