Warto zobaczyć :)

1 lut 2016

Rozdział 14 ,,Nieposłuszna"

 - Martino jesteś pewna, że chcesz to przyspieszyć w taki sposób - pyta Magnus.
 - Tak , jestem gotowa - oznajmiam i nachylam się nad miską.
Czarodziej łapie moją rękę i czuję chłód, potem straszny ból i wymiotuję krwią.
Kiedy już nie mam czym wymiotować odsuwam miskę i opadam na plecy.
 - Prześpij się - szepcze, a ja zasypiam.
  Kiedy się budzę wszystko wróciło do normy, czuję się dobrze. To co widziałam w tym śnie, nie to nie ja..
Wstaję z łóżka, wchodzę do łazienki by doprowadzić się do ładu. Biorę szybki prysznic, suszarką suszę włosy. Ubieram się w strój bojowy, zapomniałam że bluzka ma taki dekolt. Czeszę się, po czym wciągam na nogi glany. Mój pas z bronią wisi na krześle, obok niego jest zawieszony miecz w pochwie. Broń wraca na swoje miejsce, teraz czuję się pewnie.  Idę do salonu, to nie mieszkanie Jocelin, gdzie ja jestem ?
 - Cześć, długo spałam - pytam.
Wszyscy wpatrują się we mnie.
 - Jakieś 5 godzin jest już rano - mówi Jocelin.
To była noc ? Na Anioła, musiałam być naprawdę chora.
 - Co zrobił mój ojciec ? - siadam obok mamy.
 - Może coś zjesz - widzę, że próbuj mnie przed czymś uchronić.
 - Nie, co się stało ? - z sykiem wciągam powietrze.
Widzę, że Alec przygryza wargę, nie ma Clary i Jace.  Już wiem, że logiczne myślenie do mnie wróciło.
 - On ich porwał !? - krzyczę.
 - Tak - szepcze Jocelin.
 - Nie mamy dużo czasu, muszę ich znaleźć - wstaję i poprawiam broń.
 - Nie ! Jesteś mu potrzebna, on chce byś do niego przyszła - stwierdza Alec.
Przewracam oczami.
 - Przecież wiem, ale problem leży zupełnie gdzie indziej. Wy nie wiecie do czego jest zdolny mój ojciec. Ja znam go na wylot, muszę im pomóc. Nie dadzą sobie rady, wiem to. Boję się, że Marcel im coś wstrzyknie, musze być szybsza - mówię.
 - Wybacz, ale jesteśmy w Alicante u mojej siostry, nie wypuszczą cię stąd. Tak naprawdę spałaś dwa dni. Nie możesz opuszczać Idrysu, wybacz nie mieliśmy wyjścia. Wiedzieliśmy co zrobisz - szepcze Luke.
 - Nie, nie mogę tak stać i patrzeć. To moja winna, nie powinnam tu być. Powinnam być zła, ale nie jestem. Jestem Morgernstern , a nie potrawie nawet zabić niewinnego - upadam na kola. Po moich policzkach spływają gorzkie łzy.
Jocelin wzdycha.
  - Musisz wreszcie zrozumieć, że nie dasz rady pomóc wszystkim. Clary jest moją córką tak jak ty i chcę by była przy mnie. Clave ją odbije - oznajmia.
Kręcę głową.
 - Mylisz się, nie znacie potęgi Kręgu. Gdybym nie została w Alicante, upadło by. Nie dadzą rady - wstaję.
 - Nie możemy dopuścić by przepowiednia się spełniła, brakuje mu tylko ciebie, Martino to ciebie trzeba teraz chronić - mówi Alec.
 - Sama się obronię, potrafię mam tą cholerną moc. Umiem jej użyć - nie daję za wygraną.
Jocelin wstaję i podchodzi do mnie, kładzie mi rękę na ramieniu.
 - Nie możemy ryzykować - szepcze.
 - Ale ja mogę, nie muszę słuchać Clave. Nie jestem do niego przypisana. Jestem wolna, mogę wybierać co i jak i gdzie chcę zrobić - oznajmiam.
Luke podnosi się z fotela.
 - Tak się składa, że zostałem szefem Clave i to moja decyzja - oznajmia.
Powstrzymuję śmiech.
 - Za to ojciec już was zniszczy - wzdycham.
 - Nie zniesie tego, muszę - idę w kierunku wyjścia, ale Luke łapie mnie za nadgarstek.
 - Nie możesz - mówi.
 - Wybacz - szepcze i używam mocy, tak by mnie puścił.
Wybiegam z mieszkania i zbiegam po klatce schodowej. Otwieram drzwi, nie mam kurtki. Super.
Biegnę przed siebie, nie zwracam uwagi na nic, po prostu biegnę.  Wiem, że portal może mi tylko pomóc. Widzę, że mnie gonią. Cieszą mnie teraz godziny treningu szybkości. Sporadycznie jestem zmuszona użyć mocy. Kiedy dobiegam do portalu muszę na chwilę powalić strażników. Wskakuję w niego. Myślę o ojcu, spadam. Upadam na blaszany pokład, robię to na tyle cicho by pozostać niezauważoną.  Jest tu pełno demonów, muszę trzymać się z boku. Słyszę kroki, widzę że to Jonathan, przyciągam go do siebie zatykając mu ręką usta.
 - Cii to ja - szepczę.
 - Martina - obejmuje mnie.
 - Gdzie ojciec ? - pytam.
 - Na nasze szczęście go tu niema, nie możesz tu być - nie wypuszcza mnie z objęć.
Wtulam się w niego, tęskniła za nim.
 - Gdzie Jace i Clary  ?- spoglądam na niego z dołu.
Jest wyższy ode mnie.
 - Pod nami, dosłownie - oznajmia.
 - Muszę ich z zabrać zanim Marcel zacznie sam wiesz co - szepczę.
 - Masz rację, pomogę ci ale czekaj musimy zwrócić ich uwagę na coś - mówi.
 - Ja zrobię z siebie głupią, a ty ich wyciągnij - stwierdzam.
 - Tylko szybko - kiwa głową a ja biegam po pokładzie jak durna.
Biegam po poręczach odwracając skutecznie uwagę Kręgu.
I nagle widzę ojca, jestem gotowa wskoczyć do wody.
 - Co ty robisz ? - dziwi się.
 - Odreagowuje stres ? - wzruszam ramionami.
Jonathan daje mi znak, że ich wypuścił.

  - Niech płyną do brzegu ja się jeszcze pobawię - liczę na to, że mnie słyszy.

Chłopak kiwa głową.
 - Martino dołącz do nas - mówi.
Jego ręka pokazuję na ludzi z Kręgu, których tak dobrze znam.
 - Czemu ich porwałeś ? - pytam.
 - Dziwne pytanie córeczko, wiesz że muszę to zrobić. Może teraz uważasz mnie za potwora, ale to konieczne - jego głos jest przekonywujący.
Nie mogę mu ulec.
 - Możesz się jeszcze wycofać, nie rób tego. Wiem, że strata dziadka cię bolała, ale to nie powód by niszczyć i zabijać - szepczę.
  - Nie chcesz zrozumieć swojego przeznaczenia córeczko, nigdy nie chciałaś. My poranne gwiazdy jesteśmy najpiękniejsze gdy upadamy - wpatruję się we mnie.
 - Ale nasz piękny blask potrafi przyćmić piękno upadku - stwierdzam.
 - Od zawsze tacy byliśmy, nie próbuj tego zmieniać - uśmiecha się.
 - Kto nie ryzykuje, ten nie piję szampana tato - nie dam ci się tak łatwo.
 - Jednak czegoś się nauczyłaś ode mnie, potrafisz tak jak ja przekonywać ludzi. Rozmowa z tobą jest coraz trudniejsza, widzę postęp. Luke został przewodniczącym, tak ? Nie boli cię to, że ktoś takiego gatunku czy raczej ofiara zarazy rządzi - jego głos jest pewny.
 - Mi nie - uśmiecham się.
Cały czas balansuję na poręczy czekając na znak od Jonathana.
Po chwili chłopak do mnie macha, a ja wskakuję do wody. Jest lodowata.
Płynę jak najszybciej się da, płynę pod wodą jak długo mogę. Demony latające, ciekawi mnie kto tym szczurom dał skrzydła.
Kiedy wychodzę na brzeg spostrzegam tam moją siostrę i Jace.
 - Coś wam zrobili ? - pytam w pośpiechy zabijając demona.
 - Tak - mówi Clary.
 - Biegiem za mną -  stwierdzam i zaczynam bieg.
Dotrzymują mi kroku,  zgubiliśmy demony. Biegnę prosto do Instytutu, wiem że maja tam portal.
Kiedy udaje się nam tam dotrzeć zatrzaskuję za nami drzwi.
Znam mężczyznę, który ty pracuje. To Hodge, pracuję dla ojca.
Zbiegamy po schodach do portalu.
Łapie ich za rękę i myślę Alicante, Alicante, Alicante.
Na nasze szczęście udaje nam się tu dostać bez większych problemów. Jednak pojawiamy się na środku Sali Anioła.
 Luke i całe Clave właśnie się naradzają.
 - Mówiłam, że to załatwię - mówię z dumą w głosie.
 - Martina, wiesz że nie powinnaś się nam przeciwstawiać  - oznajmia Luke.
 - Przecież mogę się czasem trochę zabawić - uśmiecham się
 - To nie jest śmieszne, może teraz ci się udało, ale następnym razem kto wie co ci zrobią - wzdycha.
 - Powiedzcie komuś by ich zbadali, a co do ciebie Morgernstern to zostajesz - oznajmia.
Kiedy wyprowadzają Clary i Jace, wiem że zaraz dostane ochrzan.
 - Wiesz, że po nazwisku nie wypada - prycham.
 - Martino, nie powinnaś tego robić - syczy.
 - Co nie zmienia faktu, że jestem skuteczniejsza niż wy - wzruszam ramionami.
 - Twoja matka odchodziła od zmysłów - wstaje zza ławy.
 - A więc tu jest pies pogrzebany - śmieję się.
 - Co masz na myśli - mierzy mnie wzrokiem.
 - Przecież widzę, że ci się podoba - uśmiecham się.
No i kto tu teraz rządzi.
 - Co nie zmienia faktu, że powinnaś siedzieć w Alicante, twój ociec.. - mówi.
 - Mój ojciec mi nic nie zrobił, rozmawiałam z nim. Jonathan pomógł mi ich uwolnić - przerywam mu.
 - Przecież wiesz że nie możesz z nim rozmawiać - stwierdza.
 - Przecież nic mi nie jest, o co tyle dymu - przewracam oczami.
 - Mogło się źle skończyć - próbuje postawić na swoim Luke.
Ale nie skończyło - wzdycham.
 - Tobie nic się nie wytłumaczy - stwierdza.
 - Też tak pomyślałam - uśmiecham się.
 - Idź do Matki, dobra ? - mówi zrezygnowany.
 - Jasne - zgadzam się i idę do niej.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
To na tyle :3 Mam nadzieje, że się wam podobało :) Gdzie są komentarze :c Brakuje mi kontaktu z wami. Reanimujcie moją motywacje !
Miłego dnia/wieczora/nocy <3

2 komentarze:

  1. Super rozdział! Zaczynam czytać dopiero od tego rozdziału, więc postaram się nadrobić zaległości ;) Życzę dalszej weny! :*
    http://guns-tallica.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Zostaw komentarz :* To nie boli, a cieszy autora, więc doceń moją pracę :3